poniedziałek, 1 października 2012

Czy lokaty bankowe będą jeszcze mniej zyskowne?

Specjaliści przewidują zbliżające się obniżki stóp procentowych. Jest to dobra informacja dla kredytobiorców. Będzie to oznaczało mniejsze koszty kredytu. Mniej zadowoleni mogą być oszczędzający na lokatach bankowych.

Ostatnie dane wyraźnie wskazują na spowolnienie gospodarcze w naszym kraju. PKB w drugim kwartale okazało się niższe niż przypuszczano. Za taki stan rzeczy można obarczać wysokie stopy procentowe, które hamują wzrost gospodarczy. Analitycy rynkowi są pewni co do tego, że Rada Polityki Pieniężnej, jeszcze do końca roku podejmie decyzje o obniżeniu stóp procentowych. Wyraźnym znakiem mały być ostatnie wypowiedzi prezesa Narodowego Banku Polskiego - Marka Belki.

Obniżenie stóp procentowych oznaczać będzie spadek oprocentowania lokat. Z kolei kredyty powinny stać się tańsze. Jest normalna sytuacja. Kiedy stopy procentowe maleją, banki mogą pozwolić sobie na niższe oprocentowanie depozytów terminowych. Obniżają także oprocentowanie kredytów.

Na realne zyski z lokat bankowych wpływają dwa aspekty. Jest to inflacja oraz oprocentowanie. Na chwilę obecną inflacja waha się w granicach 4%. Z tego względu, aby oszczędności zdeponowane na lokacie nie traciły na wartości, oprocentowanie netto musi wynosić 4,9% (przy uwzględnieniu podatku od dochodów kapitałowych, który wynosi 19%). Analizując aktualne oferty lokat, można spotkać się z produktami, które są w stanie zagwarantować nawet realny zarobek w granicach 1,5%. Świadczy to o tym, że klienci wciąż mogą na lokatach chronić swoje oszczędności przed inflacją oraz realnie zarabiać.

Niedługo sytuacja może się zmienić. Raczej nie można spodziewa się, aby obniżki inflacji. Przewiduje się za to spadek stóp procentowych, co spowoduje obniżenie oprocentowania lokat bankowych. RPP obniży stopy, ponieważ i tak już są na bardzo wysokim poziomie. Przy niższym oprocentowaniu oraz inflacji pozostającej na obecnym poziomie, lokaty bankowe stracą na zyskowności.

Pięć lat działalności New Connect na polskim rynku

New Connect, czyli alternatywny system obrotu działa na Warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych już od pięciu lat. Przyszedł czas na małe podsumowanie jego działalności, a także refleksję nad tym jak będzie się on dalej rozwijał.

Na początek dla przypomnienia nieco historii. Pierwsza sesja New Connect odbyła się 30 sierpnia 2007 roku. Rynek powstał z przeznaczeniem dla powstających bądź młodych firm o stosunkowo niewielkiej, przewidywanej kapitalizacji (do ok. 20 mln zł), działających w konkretnych branżach. Koszty debiutu na New Connect są niższe niż w przypadku tradycyjnego rynku GPW. Dodatkowo, wymagania i obowiązki ciążące na emitentach są mniejsze w przypadku rynku regulowanego, dlatego jest to rynek dla spółek z dużym potencjałem jednak nie spełniających wymogów parkietu głównego GPW.

Dużo osób przewidywało, że ogólnoświatowy kryzys, oraz zniechęcenie inwestorów do ryzykownych transakcji będą poważnym zagrożeniem dla New Connect. Jednak okazało się, ze ich obawy były niesłuszne gdyż przez te 5 lat działalności NC na dobre wkomponował się w polski rynek kapitałowy i przyciągnął na swój parkiet liczne spółki. Można to uznać za niewątpliwy sukces GPW. Dalszy rozwój rynku uzależniony jest od wielu czynników. Duże znaczenie będzie miała odpowiednia selekcja emitentów, rozszerzenie zakresu raportowania, a także dążenie do zwiększania płynności rynku.

Przez te 5 lat okazało się, że NC odgrywał bardzo dużą rolę w rozwoju polskiego rynku. Dzięki niemu wiele mniejszych spółek było w stanie pozyskać kapitał na inwestycje. Co prawda nie wszystkie debiuty spełniły pokładane w nich nadzieje. Wynikało to z różnych przyczyn, takich jak złe decyzje biznesowe czy niesprzyjające uwarunkowania makroekonomiczne. Jednak zadebiutowały także spółki, które okazały się prawdziwymi perełkami. Co się zmieni w polityce NC w najbliższych latach? Z pewnością wraz z rozwojem rynku będą oni większy nacisk kładli na jakość i rzetelność spółek starających się o wejście na giełdę. Dodatkowo zwiększą się wymagania stawiane autoryzowanym doradcom. Powinni oni w większym stopniu odpowiadać za emitentów, których przygotowują do wejścia na rynek.